Recepta - Zrób to sam! Poradnik Świadomego Pacjenta

Proponuję zaprzestać wprowadzania ludzi w błąd i powiedzieć PRAWDĘ o ubezpieczeniu zdrowotnym Polakom.

Jestem lekarzem i codziennie w poradni przyjmuję pacjentów, którym wypisuję recepty. Od 1-go stycznia 2012 pacjenci i ja jesteśmy poddani restrykcyjnemu prawu (ustawie), która czyni mnie odpowiedzialnym finansowo, gdy pacjent nie jest ubezpieczony. To oznacza - że to ja mam zapłacić refundację, gdyby się okazało, że pacjent jednak nie był ubezpieczony, a ja jemu wypisałem receptę. Pojawił się problem - jak mam weryfikować ubezpieczenie? Tak się składa, że jestem również kierowcą i mam swoje doświadczenia z kontroli drogowych przeprowadzanych przez policjantów. Policjant, gdy chce zweryfikować, czy moje auto jest rzeczywiście ubezpieczone - idzie do swojego radiowozu, w którym ma laptop z aktualną bazą ubezpieczonych aut i... wklikuje numer rejestracyjny auta, wyświetla mu się, że jest ubezpieczone (albo - że nie jest) i w ten prosty sposób weryfikuje ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej, które jest obowiązkowe.

I tak samo powinno być z ubezpieczeniem zdrowotnym. Przychodzi do mnie pacjent, ja wklikuję jego PESEL do laptopa, w którym jest baza danych z NFZ-etu i mam weryfikację, czy człowiek jest ubezpieczony, czy nie? Proste, prawda? Pozostaje pytanie - czemu do tej pory Narodowy Fundusz Zdrowia tego nie zorganizował?

haha

Nie wiem, czy wiesz, ale wspierasz kryzys demograficzny i pogłębiasz problem emerytalny w przyszłości ;-))) Dlaczego? Tłumaczę u siebie:

http://wiktorinoc.blogspot.com/2012/01/powrot-sofistow.html

Zapraszam ;-))))

@autor

Obawiam się, że to nieco za mało, by wystawić sobie receptę. Należy jeszcze ustalić wskazanie medyczne, czyli czy refundacja obowiązuje w jednostce chorobowej, na którą cierpi pacjent. W tym celu należy przeczytać dokładnie ulotkę leku, w której powinno być napisane w jakich wskazaniach lek został zarejestrowany (czyli posiada refundację).

Co do sprawy ubezpieczenia - można prościej.. Starczy napisać oświadczenie, że bierze się pełną odpowiedzialność finansową na siebie, gdyby się jednak okazało, że NFZ nakłada kary za nienależne refundacje..

@Eugeniusz Sendecki

Sposób, który Pan opisuje działa w wielu krajach, każdy zainteresowany - od pacjenta przez lekarza po farmaceutę może w centralnej bazie danych sprawdzić stan ubezpieczenia na podstawie pesela.

NFZ kpi sobie z pacjentów, panoszy się w pałacach za miliony złotych, a nie stać go na elementarne oprogramowanie ? Nosić ze sobą sterty papierów i udowadniać każdemu, że nie jest się wielbłądem to jest poniżej godności. Na dodatek w sytuacji, w której chory system opieki zdrowotnej piętrzy przed chorymi co rusz nowe "niespodzianki". Chory ma się leczyć, a nie odwalać za nierobów z NFZ robotę.

To co proponuje autor jest dobre dla ludzi z np. NGDO ale na pewno nie dla schorowanego starca, którego jedyną rzeczą ważną jest wziąć na czas lekarstwo, a nie myśleć czy ma komplet świstków, które są fanaberią biurokracji.

Ja od nie wiem już ilu lat zapomniałam co to jest książeczka zdrowia, pieczątki, stęplowanie itd. Z racji wykonywania wolnego zawodu sama się ubezpieczam i bywało tak, że lekarz rodzinny witał mnie w gabinecie "A wiesz, że ubezpieczenie ci się skończyło 10 dni temu?". W takiej sytuacji nie odchodziłam z kwitkiem, jedynie gdyby zaszła potrzeba skierowania mnie do specjalisty, lekarz by mi takie skierowanie wydał dopiero po uiszczeniu składki zdrowotnej.

W Polsce ubezpieczenie praktycznie nie funkcjonuje, jest bubel, a kto na tym cierpi ? Oczywiście tylko ci, którzy i tak już cierpią z powodu choroby. To jest kryminał !

Pozdrawiam.

2012-01-15 14:21:32, Administrator, administracyjna blokada komentarza: brak informacji

@All

Dodatkowo polecam czytać ulotki, a głównie dawkowanie oraz możliwe interakcje z innymi lekami. Niestety często wiedza lekarzy mija się z zaleceniami.

@contessa

"W Polsce ubezpieczenie praktycznie nie funkcjonuje, jest bubel, a kto na tym cierpi ? Oczywiście tylko ci, którzy i tak już cierpią z powodu choroby. To jest kryminał !"

Święta prawda, na co mi ubezpieczenie skoro muszę zbierać na operację sama. Mam tego dosyć.

Błędne jest samo założenie, że pacjenci korzystają na refundacji leków.

Pisze o tym Robert Gwiazdowski na swoim blogu.

http://blog.gwiazdowski.pl/index.php?subcontent=1&id=1086

Ciesząc się z refundacji należy zadać sobie pytanie ile przepłaciłem, bo refundację fundujemy sobie sami.

@Eugeniusz Sendecki

Problemem lekarzy stało się to, że nawet nie zauważyli kiedy stali się darmowymi urzędnikami NFZ. Po co lekarz ma sprawdzać pacjenta w laptopie po PESELu lub czymkolwiek innym. To proste rozwiązanie i wygoda dla NFZu, ale to nie jest sprawą lekarza. Chyba, że chce się zająć branżą ubezpieczeń. Za usługę powinno się wystawić rachunek, a czy pacjent jest ubezpieczony, gdzie, i na jakich zasadach to sprawa pacjenta. Czy ubezpieczenie obejmuje zwrot za leki i w jakim stopniu, na jakich zasadach apteka rozlicza się z pacjentem, lub jego ubezpieczalnią, to też nie jest sprawa lekarza. Dodatkowy aspekt polega na tym, że lekarze stopniowo wciągani w kolaborację przez system, utrzymują go w działaniu, podczas gdy jest on szkodliwy i dla lekarzy i dla pacjentów. Gdyby był korzystny dla pacjentów to nie musiałby być przymusowy. Kto ubezpieczył by się z dobrej woli na tych zasadach? A który lekarz chciałby wówczas mieć kontrakt z NFZem?

monopol NFZ...

Zgoda z przedmówcą w sprawie monopolu NFZ. Mamy system monopolu ubezpieczeniowego. NFZ nie ma konkurencji. Funkcjonuje w systemie, w którym cokolwiek by zrobił czy czegokolwiek by zaniechał i tak nie wpływa to na jego wynik finansowy. Ubezpieczenie jest w dodatku obowiązkowe. Trudno wyobrazić sobie bardziej demotywujące warunki dla poprawy jakości, rozwoju itp. Nie ma konkurencji, wykupienie usług jest obowiązkowe. Mekka.

Obraz by zmieniło już samo wprowadzenie ubezpieczeń dodatkowych. Pojawiliby się ubezpieczyciele, którzy działaliby w systemie, który weryfikuje prawo do dodatkowego ubezpieczenia. Tam nie byłoby kolejek i substandardu – byłoby to dalekie od konkurencji, ale różnica w jakości serwisu zaczęłaby być widoczna.

Nie ma zgody, co do obarczania lekarzy obowiązkiem sprawdzenia ubezpieczenia. Lekarze w krajach gdzie działają mechanizmy rynkowe w ochronie zdrowia sprawdzają poziom ubezpieczeń, jakość polisy i nikt się przeciwko temu nie burzy. Są częścią systemu i są częścią również jego kontroli. Zgoda, że w warunkach absolutnej dostępności elektronicznych narzędzi weryfikacji i to już od bardzo dawna, w USA od ponad 20 lat.

I tu dochodzimy do wspólnego mianownika – dlaczego nie ma w Polsce ani ubezpieczeń dodatkowych ani elektronicznego rejestru usług medycznych. Sprawa jest niestety bolesna. Mają w tym swój udział i lekarze przez silne lobby korporacyjne i kolejni ministrowie zdrowia też lekarze. Służba zdrowia jest reliktem zeszłej epoki, nieurynkowionym z silnym obszarem szarej strefy. To zastane staus quo z zeszłej epoki, relikt mentalnościowy. Lekarz w szpitalu korzysta z publicznej bazy żeby leczyć w nie swoich pacjentów, swoje rodziny. Kryteria ominięcia kolejek i dostania lepszego serwisu się nie zmieniły przez 20 lat transformacji – trzeba mieć znajomości, wiedzieć jak to załatwić. Szara strefa stanowi 30% wydatków na zdrowie. Lekarze są jej głównymi beneficjentami. Im mniej konkurencji i informatyzacji tym lepiej. Woda jest bardziej mętna. Podobnie jest z przepisywaniem leków – jest to oczywisty przywilej lekarzy dysponowania publicznymi pieniędzmi taki sam jak publiczną własnością w szpitalu. Lekarz w prywatnym szpitalu nie położy „swojego” Pacjenta. I to jest niestety prawdziwe tło buntu lekarzy – próba odebrania starych przywilejów, w których dysponowanie publicznymi pieniędzmi na leki było niekontrolowane. Idę o zakład, że próba wprowadzenia dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych, o ile się przebije przez parlament, też będzie się dokonywała przy buncie środowiska lekarskiego. Po prostu, nowe rodzi się bólach.

@qaly

1.Kontra do: I to jest niestety prawdziwe tło buntu lekarzy – próba odebrania starych przywilejów, w których dysponowanie publicznymi pieniędzmi na leki było niekontrolowane.

Protest wynika z obawy przed karami finansowymi. Skąd pomysł, że lekarze mieli kiedykolwiek jakiekolwiek przywileje, czy korzyści związane w wystawianiem recept? Jedyne przywileje lekarzy to były kiedyś etaty, bo jak i w innych dziedzinach, ich zdobycie dawało komfort stałego zatrudnienia, aczkolwiek odwrotnie niż w innych dziedzinach nie gwarantowało wysokiej pensji. Podejrzewam, że etaty w administracji szpitali nadal są wyższe niż lekarskie. Żeby nie było wątpliwości: nawet ordynatorzy nie mają pełnego wpływu na wydatki oddziału którym kierują aczkolwiek na stosowanie takich a nie innych leków i procedur leczniczych oczywiście mają.

2.Kontra do sprawy dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych:

Najpierw trzeba by wiedzieć na jakich warunkach. Dodatkowe dobrowolne czy przymusowe. Co miałyby dawać pacjentowi, bo to pacjent a nie lekarz zawierałby takie ubezpieczenie więc skąd przypuszczenie, że buntowaliby się lekarze. Mogliby ewentualnie buntować się pacjenci, a ręce zacierać firmy ubezpieczeniowe.

Wielu lekarzy ma poglądy lewicowe, a każdy ma prawo do obaw w wypadku zmian, dodatkowo samorząd lekarski pilnuje lekarzy, więc nie spodziewałbym się gremialnego poparcia dla pełnej prywatyzacji w służbie zdrowia, ale to nie grozi, bo nie ma takich chęci ani w społeczeństwie, ani wśród rządzących. Tylko totalne bankructwo systemu mogłoby uzdrowić sytuację, a czy życzymy sobie pełnego załamania gospodarczego?

@Marek1taki

Niekoniecznie bankructwo. Implementcja dyrektywy o transgranicznej opiece zdrowotnej zmieni jednego dnia oblicze nierynkowej w całkowicie rynkową ochrone zdrowia. Ze wszystkimi plusami i minusami. Nawet nie trzeba będzie wprowadzać dodatkowych ubezpieczeń - same wejdą.

@qaly

To półśrodek, bo nadal mamy przymus ubezpieczeń, ale dobre i to. Jeżeli miałoby to działać tak, że pacjent wybiera lekarza (a nie ubezpieczalnia za pacjenta), lekarz za usługę wystawia rachunek, a pacjent rachunek wysyła do ubezpieczalni i stamtąd dostaje zwrot kosztów to O.K. Lekarzom poprawi się. Pacjenci zyskają lepsze usługi. Pozostanie łańcuch pośredników, a to kosztuje pacjenta. Oby nie funkcjonowało to jak II filar, w którym płacimy ZUSowi, który nie przekazuje ich firmom II filara bo wyda na bieżące emerytury. Płacimy drugi raz w postaci podatków by ZUS miał na odprowadzenie składek do tych firm, na zapłacenie im ewent. odsetków od opóźnionych przelewów oraz, gdy państwo wykupuje obligacje, które również emituje w tym celu. Trzeci raz płacimy firmom II filara za opiekowanie się naszymi pieniędzmi niezależnie od osiąganych zysków i strat. Czwarty raz płacimy sami sobie odkładając pieniądze na starość jeżeli jeszcze komuś coś zostało.

Podejrzewam, że z ubezp.zdrowotnym będzie to samo.

@qaly

"Niekoniecznie bankructwo. Implementcja dyrektywy o transgranicznej opiece zdrowotnej zmieni jednego dnia oblicze nierynkowej w całkowicie rynkową ochrone zdrowia. Ze wszystkimi plusami i minusami. Nawet nie trzeba będzie wprowadzać dodatkowych ubezpieczeń - same wejdą"

A wie Pan przy któryś tam protestach minister groził, że ściągnie tu tysiące ukraińskich lekarzy, którzy przyjadą i będą pracować za mniejsze pieniądze. Jakoś to nie zafunkcjonowało.. Już widzę polskich pacjentów w niemieckich czy skandynawskich POZ-ach.. z opadniętą szczęką na widok konieczności opłaty rejestracyjnej co kwartał, informacji o przerwie obiadowej lub o tym, że na godzinę przyjmuje się czterech pacjentów.. albo otrzymujących receptę na paracetamol zamiast badania.. To co powinno zafunkcjonować, to wprowadzenie opłat za POZ i odpłatność za badania podstawowe oraz leki. Przy maksymalnym ułatwieniu w otwieraniu nowych gabinetów POZ. I wcale nie jest tak, że lekarze się temu sprzeciwiają? Nie bardzo wiem skąd Pan to wyssał? Nie bardzo wiem jaki miałby być mechanizm sprzeciwu lekarzy wobec monopolu płatnika, który narzuca określony mechanizm informatycznej rejestracji zdarzeń.. Może Pan to rozwinie, bo na razie chrzani Pan jak rzecznik rządu..

@whynot

Ukraińskich lekarzy - pozwoli Pan - pozostawię bez komentarza.

Nie rozumiem natomiast czemu kogokolwiek miałoby dziwić zaspokajanie jednej z podstawowych potrzeb fizjologicznych - potrzeby głodu, zwłaszcza jeżeli robiłby to podczas przerwy - a nie badania. Lekarz też człowiek - jeść musi.

Liczba pacjentów na godzinę - jeśli już rozmawiamy o takim przeliczniku zależy od problemów z jakimi pacjent przychodzi. Znam przychodnie w Polsce, w których właśnie co kwadrans pacjenci są umawiani, więc zdziwienie Pańskie w tym zakresie jest dla mnie zadziwiające.

Co do paracetamolu - pacjenci rzeczywiście powinni się zdziwić otrzymując nań receptę, gdyż zgodnie z moją najlepszą wiedzą - paracetamol jest lekiem BEZ RECEPTY;)

Dokonał Pan natomiast nadinterpretacji - nie uważam że lekarze się dodatkowym ubezpieczeniom, czy opłatom sprzeciwiają. Taki pomysł jeszcze się całkowicie nie skrystalizował, więc nie mieli jeszcze na to szansy.

Poza tym to chyba oczywiste, że jeśli system opieki zdrowotnej stanie się przejrzysty i konkurencyjny, to najwięcej zyskają na tym pacjenci.

A lekarze? - też zyskają tylko że w dłuższej perspektywie. Miejmy tylko nadzieję, że od początku będą mieli tego świadomość.

@whynot

"To co powinno zafunkcjonować, to wprowadzenie opłat za POZ i odpłatność za badania podstawowe oraz leki."

Pełna zgoda o ile oznacza to urynkowienie i obniżenie podatków (nie piszę jakich bo nie wiem), a nie formę zarabiania przez NFZ, czyli kolejny podatek.

Pytanie co z poradami specjalistycznymi? Nie ma powodu by i od tego NFZ nie odczepił się z pożytkiem dla pacjentów.

Problem nie jest w tym co trzeba zrobić (o bonie oświatowym to nawet Balcerowicz odgrażał się przed którymiś wyborami nęcąc do UD, UW czy innego PO), tylko w tym, że władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy. I o odrąbywaniu rąk jeszcze było u ojców założycieli naszego ustroju.

@Marek1taki

Czyli co Panie Marku, widzi Pan ciemność i beznadzieję?

A co z "Szukajcie a znajdziecie, kołaczcie a otworzą Wam"?

Może nie wszystko stracone i skoro władzy nie da się zmienić, to może jednak da się na nią wpłynąć?

Nikt nie mówi, że to będzie łatwe. Gdyby było - nie byłoby warte zachodu.

@Marek1taki

Nieśmiało przypominam tylko, że pacjenci to klienci lekarzy i aptekarzy. Wspólczesny bines rozumie potrzeby swoich klientów, wychodzi im naprzeciw i jeśli planuje długofalowo - dzieli sie ze swoimi klientami swoim sukcesem. Tak twierdzą teoretycy współczesnego biznesu. Wygląda na to, że ani lekarze, ani aptekarze, którzy żyją z pacjentów nie mają pojęcia o tych zasadach. Afera pieczątkowa jest tego dobitnym przykładem. Po prostu w nieurynkowionej słuzbie zdrowia zwłaszcza lekarze pogubili się w swojej roli, znaczeniu, miejscu w systemie. Bo i tak przyjdą.

@qaly

Ad 1. Władza ciągle potyka się i żre we własnym gronie. Widać to zwłaszcza ostatnio. Do tego tendencja jest by zaciskać pasa i przykręcać śrubę bez oglądania się na konsekwencje. Dlatego trzeba robić swoje. Trzeba jednak wiedzieć o co chodzi by, znać cel, a nie cieszyć się z pustych obietnic ani nie dać się wpędzić w poczucie winy. Jednego jestem pewien, że na tę władzę społeczeństwo nie ma możliwości wywierania własnego wpływu. Społeczeństwo może natomiast być wykorzystywane do wywierania takiego wpływu. Jeżeli nastąpią rzeczywiste zmiany w naszym kraju, to nie z powodu ruchów oddolnych, a z powodu jakiegoś większego kataklizmu, czego nie życzę nikomu.

Ad.2 Nieśmiałe przypomnienie rozmija się z rzeczywistością. Pacjenci nie są klientami lekarzy i aptekarzy ale klientami monopolisty NFZu, chyba, że chcą się leczyć prywatnie. Taki ten współczesny biznes. Lekarze doraźnie pomagając pacjentom łatają błędy systemu i wpadają w pułapkę kolaboracji z tym systemem, który jest dla pacjentów szkodliwy, a w dodatku za błędy którego winą obarcza się często właśnie lekarzy. Zgadzam się zatem, że lekarze pogubili się w swojej roli, aczkolwiek nie w Pańskim rozumieniu tej roli.

@Marek1taki

Skoro nie ma co liczyć na oddolną rewolucję, to może komuś w końcu zacznie się jednak opłacać dbanie o pacjentów. Wystarczy wpaść na genialny pomysł jak zarobić na ochronie zdrowia przez duże Z i pozwolić, żeby żądza pieniądza wpłynęła na poprawę jakości. Na pewno nie uda się to przy monopolu NFZ, który skazuje pacjentów na porażkę - niestety.

Pacjenci nie są w tej chwili klientami NFZ - są jego OFIARAMI...

@qaly

Zgadza się. Jak to w monopolu.

@Marek1taki 20:18:35

nie pogubili sie tylko stali sie orzecznikami nfz

tak jak uzdrowiciele-orzecznicy z zus

wskutek celowej negatywnej selekcji

orzecznicy nfz zastapili lekarzy z powolania

takim orzecznikom nfz potrzebni sa pacjenci ktorzy do niich nieprzychodza z powazniejszymi problemami zdrowotnymi

najlepiej jakprzychodza po papierki oraz recepty na leki promowane

przez koncerny farmaceutyczne

pacjenci chorzy nalepiej gdy nie przychodza